Nicole Kurek
Cześć! Chcesz używać angielskiego w pracy i w biznesie?
Na moim blogu znajdziesz niezbędne wskazówki i metody. Zapraszam do czytania i nauki!
Targi handlowe to ten magiczny czas, kiedy zakładasz zbyt niewygodne buty, bierzesz 200 katalogów (których nikt nie przeczyta), ustawiasz roll-upa, który nie chce stać prosto, i przez trzy dni udajesz, że rozmawianie z obcymi to Twoje ulubione hobby.
Stoisz na cienkiej wykładzinie, rozdajesz ulotki ludziom, którzy nawet nie spojrzą Ci w oczy – i jeszcze masz brzmieć profesjonalnie. Po angielsku.
Brzmi znajomo?
Spokojnie. Oddychaj. Nie jesteś sam. Targi to trochę jak speed dating dla firm: wszyscy chcą wypaść świetnie, ale każdy jest lekko spięty. Właśnie dlatego dobrze mieć pod ręką kilka zwrotów, które uratują Cię w każdej targowej sytuacji.
Bo nie zaczynasz od „WANT PRODUCT?”, tylko od czegoś lżejszego:
➡️ Tłumaczenie dla ludzi po 4 godzinach stania: każda rozmowa, która nie zaczyna się od ‘What’s your MOQ?’ to błogosławieństwo.
➡️ Pro tip: uśmiech + luźna postawa = wyglądasz jak człowiek, nie agresywny akwizytor.
➡️ Uwaga: nie trzeba wszystkiego mówić jednym tchem. Targi to nie egzamin ustny z angielskiego.
➡️ Tłumaczenie: im więcej zadajesz pytań, tym mniej musisz mówić o sobie. Win-win.
➡️ Jeśli rozmowa była dobra, dodaj coś od siebie. Jeśli była dziwna – uśmiechnij się i uciekaj w tłum.
➡️ Brzmi grzecznie i profesjonalnie, a jednocześnie daje Ci czas, żeby odzyskać dostęp do funkcji poznawczych.
Jeśli masz przygotowane kilka zwrotów, a resztę przykryjesz uśmiechem i entuzjazmem, to naprawdę nie potrzebujesz certyfikatu C2, żeby zabłysnąć na targach.
A jeśli ktoś zacznie rzucać dziwnymi skrótami albo nazwami systemów, które brzmią jak zespoły metalowe – zawsze możesz powiedzieć:
“I’d love to learn more – would you be open to a follow-up email?”
I już. Grzecznie, z klasą. A potem szybko notujesz w telefonie: „sprawdzić, co to do cholery jest ERP”.
Jeśli chcesz umówić lekcję próbną przejdź do zakładki terminarz i zapoznaj się z dostępnymi terminami.